1 września, po rozpędzeniu demonstracji, część ludzi ukryła się na osiedlu Świerczewskiego. Całe osiedle zostało praktycznie otoczone przez ZOMO. Po początkowych próbach wejścia między bloki milicjanci zrejterowali, kiedy z okien poleciało wszystko, co możliwe - garnki, talerze, doniczki z kwiatami, wrzątek itp. Na całym osiedlu zapanowała atmosfera oblężenia, a mieszkańcy pomagali wszystkim, którzy się tu schronili. W moim mieszkaniu np. było coś w rodzaju punktu opatrunkowego. Żona wraz z sąsiadkami opatrywały różnego rodzaju skaleczenia i przemywały ludziom oczy podrażnione przez gaz łzawiący. Teraz to może kogoś śmieszyć, ale na kuchence gazowej stał kocioł do gotowania pieluch moich synów, a wrzątek tylko czekał na monemt, gdy ZOMO podejdzie pod okna.